Gramofony: Słowo wstępne

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj

Manifest

Do podjęcia kolejnego tematu na łamach strony technique skłoniły mnie trzy zdarzenia jakie miały miejsce ostatnio. Po pierwsze: obijając się po sieci stwierdziłem, że płyty winylowe mają się całkiem dobrze i mimo istnienia proroków obwieszczających koniec płyty analogowej, jakoś końca tego nie widać. Stąd wynika fakt, że nadal powodzeniem cieszą się ich odtwarzacze czyli gramofony. Mało tego, wiele z nich lub ich elementów osiąga ceny wyższe, niż miało to miejsce w czasach ich świetności.

Po drugie: podczas przeszukiwania stert papierów w pogoni za jakimś dokumentem znalazłem sporo materiałów dotyczących gramofonów. Ponieważ wiedza na ten temat na charakter głównie obiegowych poglądów, bo literatury brak, to może część tej luki uda się wypełnić.

Po trzecie: zauważyłem że na Podhalu jeździ stosunkowo dużo ciągników wykonanych własnym sumptem. Co to ma wspólnego z gramofonami?

Otóż w dawnych latach sporo ludzi wykonywało we własnym zakresie całkiem udane gramofony... sam zrobiłem ich kilkanaście. Może warto byłoby do tego wrócić. Może nadal żyją podobnie jak "samodziałowe" ciągniki naszych Górali.

Wstęp

Ludzie na poważnie kolekcjonujący płyty zdają sobie sprawę z tego, że każde jej odtworzenie przybliża ją do technicznego unicestwienia. Dlatego tak dawniej jak dziś powstaje zagadnienie jaki ma być gramofon aby możliwie mało niszczył płyty. Zagadnienie to wydaje się być dzisiaj nawet bardziej istotne, ponieważ wiele płyt ma unikalny ? aukcyjno - kolekcjonerski charakter. Oczywiście zakładam, że płyty te służą nadal zgodnie z przeznaczeniem do słuchania, a nie jedynie do "mania" zaspokojenia chęci posiadania. Ponadto w porównaniu z kosztem poważnej kolekcji płyt, koszty samego gramofonu nie są wcale astronomiczne.

Poza szanowaniem płyt ważna jest oczywiście jakość dźwięku i to pozostawiłbym subiektywnej ocenie słuchających, ograniczając się jedynie do wskazania pewnych reguł dających się streścić w zdaniu: "Opinie audiofili i teksty z prospektów muszą się zgadzać z prawami fizyki...", bo jeśli im przeczą to albo trzeba wymyślić nowa fizykę, albo nabrać trochę krytycyzmu co do zasłyszanych opinii.

W czasach świetności płyt analogowych, w Polsce występowały jak najbardziej płyty zagraniczne. Sęk w tym że w czasie, gdy nowy LP kosztował na stare pieniądze 700 zet to stawka robotnika kopiącego rowy (moja stawka w czasie studenckich praktyk robotniczych) wynosiła 5,5 zet na godzinę. Jak się to przeliczy z grubsza to wychodzi około 900 zet miesięcznie, no zgoda doliczmy do tego ustawowe 40 % premii, no to będzie wtedy aż 1260 zet.

  • Wniosek pierwszy: na płytę pracowaliśmy 2 tygodnie.
  • Wniosek drugi: płyty tak cenne warto było szanować.

Czy była taka szansa... i tak i nie, każdy kto zna hasło Bambino wie w jakim tempie urządzenie to frezowało płyty... Wyroby z krajów ościennych przeprowadzały to frezowanie równie skutecznie, ale były chociaż stereofoniczne. Na marginesie przypominam sobie zabawne dyskusje na temat czy jak odtwarza się płytę stereo na gramofonie mono to czy słychać wszystko co jest nagrane.

Dyskusje te przybrały na sile zwłaszcza wtedy, gdy w ciepłych krajach przestano wytwarzać płyty mono. Wreszcie pojawiły się lepsze sprzęty krajowe najpierw toporny G600 występujący w zestawie z lampowym wzmacniaczem stereofonicznym bodajże WG 600 a potem Fonomaster, który miał już przyzwoite ramię gwarantujące jaki taki żywot płyty.

Obiegowa opinia twierdziła, że ramię pochodziło od Mikro Seiki, aczkolwiek nigdy nie znalazłem żadnego miarodajnego potwierdzenia. Porównując je jednak z dotychczas stosowanymi widać, że nie była to raczej konstrukcja Foniki Gramofon ten miał też wkładkę prawdziwego Shura M44MB (najgorsza z produkowanych wtedy wkładek Shura niemniej do dziś na allegro).

Do tematu tego ramienia wrócimy jeśli będzie takie zapotrzebowanie.

Niestety krajowe koncerny produkowały wtedy sprzęty wyłącznie "kompletne", więc kto pragnął Fonomastera musiał go kupić w wielkie skrzyni ze wzmacniaczem i kolumnami o w sumie nie nadzwyczajnych parametrach. Ponadto zarówno G600 jak i Fonomaster miały napęd rolką (jak stary Dual czy Lenco) i z tego tytułu cierpiały na znaczny przydźwięk od silnika, co skutecznie powodowało trudności w głośnym odtwarzaniu niskich tonów.

Alternatywą było kupienie "zachodniego" gramofonu o cenie od 5000 do 15000 zet.

Posługując się zastosowaną już wcześniej metodą można łatwo policzyć ile czasu trzeba by na to pracować lub oszczędzać. Innym wyjściem stało się budowanie gramofonów własnoręcznie, czy może raczej "własnogłownie", bo raczej chodziło o wykonanie dokumentacji, a naprawdę własnoręcznie przychodziło tylko rzecz zmontować ewentualnie wykonać drobniejsze detale.

Zaprezentuję kilka takich konstrukcji często wykonanych w jednym egzemplarzu, czasem jako "spółdzielnie" kilku zainteresowanych.

Dla przykładu pokażę gramofon luźno inspirowany wyrobami Oracle z ramieniem typu unipivot zrobiony przez kolegę...


Gram2.JPG


Gram1.JPG


Ciąg dalszy nastąpi stosownie do odzewu.......


Tekst przygotował dr inż. Maciej Tułodziecki


Powrót