Gramofony:Kupić gramofon

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj


Wersja robocza 1.12

Wstęp

Pewne zainteresowanie z jakim spotkały się moje rozważania na temat budowy i działania gramofonów analogowych skłoniły mnie rozwinięcia tematu na bardziej przyziemnej płaszczyźnie. Zasadniczo miał to być zbiór luźnych uwag na temat jak dorobić się gramofonu rozsądnie grającego za rozsądne pieniądze. Innymi słowy adresowany on jest do tych, których oczarowała czarna płyta, a wobec wyboru gramofonu czują się nieco zagubieni. Zdecydowanie się na jakieś rozwiązanie, to stałe zmaganie się z wieloma możliwościami i koniecznością dokonywania wyboru. Lepiej tego wyboru dokonywać świadomie…. Postaram się pewne tezy, które postawię udokumentować możliwie szeroko w postaci załączonych wyników pomiarów, rysunków lub zdjęć omawianych przedmiotów.

Ich interpretacja może wymagać pewnej wiedzy i wprawy, ale proszę się tym zanadto nie przejmować, po prostu kiedyś w końcu trzeba się odwołać do fizyki Ostatecznym kryterium zawsze powinien pozostać „blindfold test” czyli porównanie dźwięku bez informacji co aktualnie gra. Proste rozstrzygniecie: bardziej podoba mi się „a” lub „b”.

Nie odpowiadamy na pytanie: co jest lepsze ? tylko: co mi się bardziej podoba ? W końcu kupujemy (budujemy) sprzęt dla siebie, a nie dla publiczności, kolegów, znajomych czy krytyków (fachowców). Czy jesteśmy w ogóle w stanie odpowiedzieć na pytanie co jest lepsze ? Chyba tak, ale do tego potrzebne są dwie rzeczy. Po pierwsze określenie kryterium oceny jakości i po drugie określenie narzędzia pomiarowego. Najlepiej jeśli odpowiedzią na pytanie jest liczba, bo wtedy nie ma żadnych wątpliwości. Proszę jednak pamiętać, że tu także możliwa jest manipulacja, bowiem podawane parametry techniczne niekoniecznie są istotne dla decydującej dla nas subiektywnej oceny, a porównanie np. dwóch oscylogramów może nastręczać poważnych kłopotów w ich interpretacji. Nie się co łudzić, marketingowcy o tym wiedzą i często nawiązują do technik adresowanych zazwyczaj do gospodyń domowych.

Ciekawe tylko czy stworzyli już „zwykły gramofon” będący odpowiednikiem „zwykłego proszku” :)

Ponieważ nie mam zamiaru prowadzić polemik dotyczących aktualnie produkowanych gramofonów wolę opowiedzieć o starszych klasycznych rozwiązaniach, wciąż jednak obecnych i nieźle sobie radzących na rynku wtórnym.


Najważniejsze są płyty.

Ponieważ temat czarnych płyt ma stałe tendencje wzrostowe, o czym wydaje się świadczyć powolne odżywanie giełd płytowych, niegdyś stałego punktu spotkań wyznawców różnego rodzaju muzyki, to i temat gramofonów musiał być kontynuowany.

Giełdy pokazują, że obok starych fanatyków pochodzących z ery „prekompaktowej” (serdecznie pozdrawiam :)) pojawiają się ludzie o pokolenie młodsi, którzy z różnych przyczyn zainteresowali się winylami.

To oni najczęściej zadają pytanie: jaki gramofon kupić ?

Najpierw spróbujmy zatem określić zbiór możliwych odpowiedzi.

Aby zakres rozważań był możliwie szeroki spróbujmy na razie zawiesić ograniczenie jakim jest cena, każdy wróci do niego później racjonalizując swój wybór.

Jeden biegun naszych rozważań to gramofony, które realizują bezkompromisowo następujące założenie mają możliwie wiernie odtwarzać muzykę zapisana na czarnej płycie.

Jako przykład ilustrujący to założenie posłużę się przykładem gramofonu firmy EMT np. EMT 948. Jest (lub może raczej był) to gramofon powszechnie wykorzystywany w studiach radiowych. Czyli 100% funkcjonalności 100% niezawodności. Gramofon wyposażony w ramie EMT lub Ortofon i wkładkę najczęściej EMT. Zestaw gotowy pod klucz, o którym wiadomo, że wszystkie elementy pasują do siebie jako profesjonalnie zestawione.

No dobrze, ale skoro tak, to dlaczego ortodoksyjnie nie polecamy wszystkim tego gramofonu?

Odpowiedź jest prosta: radio nie transmituje obrazu, więc mało kto zdaje sobie sprawę jak taki gramofon wygląda…


Bardzo dziękuję Panu Zbigniewowi Lewickiemu za udostępnienie zdjęć EMT.

Jak widać urządzenie jest ogólnie mówiąc słabo ustawne, choć nie to stanowi główną przeszkodę. Urządzenia studyjne są drogie, a ponadto z punktu widzenia domowego użytkownika trudne w eksploatacji, służą bowiem jako narzędzie pracy, a nie źródło przyjemności.

Otóż na drugim biegunie naszych rozważań leżą gramofony, których podstawową cechą jest nieprawdopodobnie piękny czy tez nieprawdopodobnie dziwny wygląd. Im mniej urządzenie przypomina tradycyjny sprzęt tym lepiej. Sęk w tym, że spełnienie wymagania możliwie dobrego odtwarzania muzyki oddala się wraz z ekstrawagancją wyglądu i niektóre rodzaje testów bezlitośnie to wykazują. Po co zatem ludzie wchodzą w posiadanie takich przedmiotów. Jak zwykle zaspakajają one ich potrzeby tyle, że nie chodzi tu o potrzebę słuchania muzyki, a o potrzebę wyróżnienia się. Ponieważ jednocześnie tego rodzaju konstrukcje potrafią być dość kosztowne, to przy okazji zaspakajają jeszcze potrzebę przynależności do elity, przynależności do grupy tych, których na to stać.

Zaprzyjaźniony posiadacz bardzo dziwnego gramofonu (serdecznie pozdrawiam) , na pytanie po co kupił coś tak ekstrawaganckiego, odpowiedział mi wprost „aby zaspokoić swoją próżność” i wielka mu chwała za szczerą i co to dużo mówić, odważną odpowiedź.

Posługując się innym przykładem to mniej więcej tak jakby ktoś chciał zaistnieć w świecie rowerowym i sprawił sobie rower na kwadratowych, kołach. No dobrze przesadziłem, ale na powiedzmy ośmiokątnych czy dwunastokątnych pewnie już dałoby się jeździć.

Tego typu gramofony zilustrowałbym dwoma przykładami, jeden to gramofon pamiętający jeszcze lata 70 te czyli GALE i jego młodszy kolega czyli Yakamura Churchill.


W starych zasobach znalazł sie nawet oryginalny prospekt Gale:


Ponadto gramofon Gale można zobaczyć np. tu :

http://www.flickr.com/photos/saycheezeplz/3728440772/in/set-72157621454445627/

lub tu

http://www.audiofederation.com/catalog/turntables/gallery/continuum/index.htm

Yamamura-1.jpg

Gramoron Yakamura Churchill można zobaczyć np. tu:

http://itishifi.blogspot.com/2011/04/yamamura-turntable.html

lub tu

http://www.audiofederation.com/catalog/turntables/gallery/continuum/index.htm

I tak jak na osi liczbowej wszystkie liczby rzeczywiste musza się zmieścić między minus nieskończonością, a plus nieskończonością, tak wyprodukowane przez ludzi gramofony mieszczą się między tymi dwoma skrajnymi przykładami. Dotyczy to także konstrukcji bardziej przyziemnych i będących już w zasięgu przeciętnego użytkownika…

Zszedłszy zatem na poziom konstrukcji będących w rozsądniejszej grupie cenowej poszukajmy rozwiązania służącego do słuchania muzyki.

Rozwiązanie klasyczne ?

Byłem i jestem zwolennikiem solidnej i ascetycznej konstrukcji Linn Sondek LP 12 Historia tego modelu jest na tyle ciekawa, a konstrukcja na tyle interesująca, że poświęcę jej oddzielny załącznik. Więcej o tej konstrukcji można poczytać także w pierwszej części tych rozważań p.t. Zrozumieć gramofon. Zakup Linna rozwiązywałby problem, ale po pierwsze jest stosunkowo drogo, a po drugie Linn w swojej pierwotnej wersji istniał standardowo bez ramienia i dziś także często taki występuje. No to może jakiś plan B ?

Oczywiście jest plan B, a nawet kilka.

Po pierwsze można spróbować złożyć Linna z części dostępnych na aukcjach, często na ebayu lub sporadycznie na allegro. Tak się składa, że pierwsza ascetyczna wersja Linna była potem wielokrotnie modernizowana i zestawy do modernizacji były dostępne. Oznacza to także rynek części wymontowanych podczas modernizacji.

Mało tego, oznacza także, że kupując Linna na aukcji nie zawsze będziemy wiedzieli, co ma on na pokładzie, bowiem jak sądzę, sprzedający wygodnie zasłoni się niewiedzą.

Jeśli zatem zdobędziemy jakoś skrzynkę i pokrywę, to z resztą nie powinno być większego problemu. Instrukcje zaś są stosunkowo łatwo dostępne, także na technique.pl . Szczerze mówiąc i mnie trochę korci pójście ta drogą i pewnie kiedyś to zrealizuję.

Po drugie możemy przyjrzeć się nieco dokładniej konkurencji z tamtych lat.

Ja na przykład patrzę życzliwie na wyroby Ariston Audio. Mamy tu dwie zalety: technicznie nie jest to daleko od LP12... tylko, że nazwa źle się kojarzy raczej z AGD niż audio.

No bo, jak to by było, gdyby człowiek miał pralkę, toaster i gramofon tej samej firmy, to znaczy pozornie tej samej.

Zapoznałem się osobiście z dwoma modelami Ariston i właściwie nie mogę i nie chcę mówić nic złego. Podchodzę do nich trochę jak do zagadnienia zwierząt przygarniętych (adoptowanych) ze schroniska. Przygarnąłem je dla przywrócenia im dawnej świetności dachu nad głowa i możliwości pożywienia się czasem napięciem 230V i traktuję to jako tzw. dobry uczynek :)

Przykłady klasyki... w tym wspomniany "rekordowy" TD 150, który kosztował 30 zet + około 100 zet na części + trzy dni pracy :)

Więcej w dziale Gramofony Fabryczne


Cały czas rozważania dotyczą jedynie napędu i póki co temat ramienia pozostawiamy w zawieszeniu. A propos ramion ciekawą obserwacją oczywiście na dłuższą metę jest zbadanie jakie ramiona pochodzące z demontażu występują na aukcjach najczęściej. Wbrew pozorom daje się tu zaobserwować dość duże prawidłowości. Otóż stosunkowo dużo występuje ramion firmy Thorens. Dlaczego tak jest ? ….to proste: spora cześć tych gramofonów po wyposażeniu w inne ramiona dalej służy swoim użytkownikom. To zresztą widać także po ilości oferowanych gramofonów Thorens wyposażonych w inne ramiona. Który model wybrać ? Sugerowałby któryś ze starszych i tu właściwie mamy do wyboru 3 modele 150, 160 i 125… Podobnie wyglądające 165 i 145 postawiłbym zdecydowanie w dalszej kolejności. Modele 150 i 160 są tak naprawdę bardzo podobne i w pełnej wersji różnią się głównie ramieniem. Zasilanie silników jest nieskomplikowane: włącznik i przewód sieciowy… Różnica tkwi w rolce napędowej w przypadku modelu 160 posiada ona wbudowane sprzęgiełko ułatwiające ruszenie talerza z miejsca.

Łożysko talerza i talerz są na dobra sprawę identyczne i wszystko jest jeszcze metalowe.

Płyta na, której mocowane jest ramię w 150 jest na cała szerokość skrzynki (jak w LP12 lub Aristonie RD11), a w 160 w górnej płycie jest jedynie „okienko” (jak w Aristonie RD 80).

Zawieszenie (subchasis) jest w obu tych gramofonach także bardzo podobne. Model 125 i jego późniejsze pochodne wyposażono w moduł elektroniczny umożliwiający regulacje prędkości. Jego wadą jest to, że będąc onegdaj flagowym modelem Thorensa nadal sporo kosztuje.

Jeszcze droższym jest jego poprzednik model 124 jednak tu różnice konstrukcyjne są zasadnicze i z opisywanymi modelami nie ma on technicznie nic wspólnego. Miałem kiedyś taki gramofon…. Modeli 160 miałem dwa egzemplarze a modeli 150 przeszły przez moje ręce 4 sztuki…jedną mam do dziś. W latach 90-tych stanowiło dla mnie pewne wyzwanie za ile najtaniej da się kupić TD 150 ? Myślę, że rekord 30 zet. będzie pewnie trudny do pobicia… Gramofony te charakteryzuje specyficzny mechanizm opuszczania ramienia konstrukcyjnie inny niż zwykle spotykany, ale naprawdę świetnie działający. W latach, kiedy używałem tych gramofonów najważniejsze dla mnie było, aby zakłócenia od silnika były możliwie małe i pod tym względem gramofony te satysfakcjonowały mnie całkowicie.

Podsumowując zagadnienie gdybym zaczynał dziś swoją przygodę z czarną płytą pewnie poszukałby tradycyjnego gramofonu z subchassis i pewnie zależnie od budżetu byłby to któryś z wyżej wymienionych. Wszystkie mają napęd paskiem silnik synchroniczny, stosunkowo ciężkie talerze, przeważnie odlewane ze stopu Zn-Al. Talerze i mechanicznie są bardzo starannie wykonane. Nie ma tu żadnych cudów, bo nie są do niczego potrzebne.

Pozostaje otwarta kwestia ramienia. Ariston i LP 12 w ogóle go nie mają, a TD 150 wyposażono w ramie TP13, które jest już niestety trochę archaiczne konstrukcyjnie, co nie przeszkadza mu wyrabiać się z „miękkimi” wkładkami przy naciskach w okolicach 1 grama. Ramię stosowane w TD 160 jest dużo nowocześniejsze. Oba ramiona (podobnie jak późniejsze) mają jednak tę wadę ze zastosowano dziwny niestandardowy stolik (koszyczek, headshell) pod wkładkę.

Mocowanie wkładki od spodu wkrętami M2 powoduje pewne kłopoty, a użycie zbyt długich wkrętów powoduje dodatkowo zdemolowanie górnej ozdobnej powierzchni stolika.

Czy można pójść innym tropem? …oczywiście tak….

Równolegle istnieje bowiem w przyrodzie grupa gramofonów o zdecydowanie prostszej konstrukcji, ale za to o wyższych cenach. Jednym z najstarszych przedstawicieli tej rodziny jest Michell Focus One… Ta idea konstrukcyjna jest kontynuowana przez takie firmy jak Rega i Project (mowa o tanich modelach). Z czystej ciekawości wszedłem w posiadanie większości elementów, z których zbudowana jest Rega Planar 3, nie ma bowiem lepszej metody na odarcie sprzętu z reklamowej otoczki niż sprawnie przeprowadzona sekcja. Nie chcę jednak na tym etapie rozwijać tego tematu… Oczywiście, jeśli ktoś chciałby sam zbudować gramofon to zbudowanie czegoś przypominającego Focusa lub Regę, byłoby świetną szkołą na początek, którą sam też kiedyś przeszedłem. (O ile w przyszłości powstanie kolejna część moich rozważań p.t. „Zrobić Gramofon” to na pewno ten temat wróci). Niektóre z tych gramofonów z definicji bardzo prostej konstrukcji można też poddawać stałej modernizacji, czy jak kto woli tuningowi. Trochę to przypomina jednak sytuację kogoś, kto kupuje malutkiego notebooka i duży stół, aby zmieścić na nim wszystkie urządzenia USB, które z czasem okazują się być potrzebne… Modernizacja staje się zatem koniecznością… i niesie z sobą koszty. Daje jednak poczucie zindywidualizowania posiadanego sprzętu. Można wręcz spotkać konstrukcje bazowane np. na Rega Planar wykorzystujące wszystko oprócz obudowy, a czasem także oprócz talerza. Inne rozwiązania możliwe to poszukanie jakiegoś naprawdę zacnego gotowca, starego, ale dobrego. Proponuje w tym zakresie wspomóc się biblioteką dostępną na stronie http://www.vinylengine.com

To najlepsze ze źródeł na jakie udało mi się natknąć zawiera bowiem oprócz opowieści użytkowników także „teksty źródłowe” czyli instrukcje obsługi i regulacji prawie wszystkich sprzętów potrzebnych do słuchania czarnych płyt. Naprawdę szczere polecam te stronę. Kto jeszcze tam nie był niech żałuje….

Proszę jednak pamiętać, że gramofony oferowane na aukcjach zwłaszcza na rodzimych portalach zawsze są high end :) a często różnica cen tego samego sprzętu ma rozpiętość kilkunastokrotną, dobrze zatem sprawdzić w źródłach z czym naprawdę mamy do czynienia. W tej dziedzinie pewnie poszukałbym czegoś starszego, ale z topowych modeli.

Uzasadnienie jest następujące. Bardzo często w technice jest tak, że w chwili pojawienia się jakiegoś nowego rozwiązania, czy wręcz nowego sprzętu różni producenci stosują własne oryginalne rozwiązania jednocześnie bojąc się panicznie rynkowej wpadki. Oznacza to, że czasem pionierskie konstrukcje zrobione są z dużym zapasem tak na 200-300%. Potem zwykle na rynek wchodzi konkurencja, i przestaje decydować jakość techniczna, a zaczynają grac role koszty. Mówiąc pięknie produkt jest optymalizowany, a mówiąc brzydko schodzi na psy. Można by, co prawda dalej trzymać się reguł doskonałości technicznej, ale może to dotyczyć jedynie produkcji bardzo niszowej i stosunkowo drogiej. Produkt wykonany oszczędnie kosztem jego jakości nie musi stracić pozycji rynkowej w końcu od czego jest marketing…

W moim głębokim przekonaniu (korzystam z konstytucyjnego prawa do wolności przekonań), takie podejście „tylko trochę gorzej, ale za to o wiele taniej” zabiło już wiele wspaniałych produktów. Powyższe uwagi dotyczą np. pierwszego gramofonu DD wyprodukowanego przez Duala czyli modelu 701… Do dziś uchodzi za najcichszy gramofon kiedykolwiek wyprodukowany (patrz vinylengine). Kto zatem nauczy się żyć z charakterystycznymi cechami Duali (automat, zmieniacz, dziwne mocowanie wkładki) ten będzie z tego gramofonu zadowolony.

Co z ramieniem ?

Jeśli zdecydowaliśmy się na zakup gramofonu bez ramienia lub takiego gdzie będziemy wymieniać ramię to tu także trzeba by podjąć jakąś decyzję…. Sądzę, że temat ramion jest jednak na tyle ważny, że będzie wymagał jakiegoś rozbudowania.

Na razie roboczo potraktuje go skrótowo ograniczywszy się do rozwiązań możliwie tanich. (o jeszcze tańszych ramionach kilka słów w dziale ciekawostki) Jako pakiet startowy wziąłbym któreś z wczesnych ramion Rega lub Linn. Sięgnąłbym nawet do czasów kiedy obie firmy stosowały ramiona gięte czyli S-shaped. Dokładnie byłyby to Linn LVV lub Rega R200. Precyzyjne ujmując problem to tu po raz pierwszy spotykamy się z daleko posuniętym marketingiem… Ramię Linn Basic LVV nie jest bowiem produktem elitarnej szkockiej firmy, a zostało na ich zamówienie zrobione przez firmę ADC. To samo dotyczy Regi R200 w rzeczywistości wykonywanej w Japonii przez firmę ACOS. Oczywiście przy odrobinie staranności i spostrzegawczości można znaleźć albo oryginalne ramię ADC stanowiące punkt wyjściowy dla LVV (ADC ALT-1) albo poszukać jeszcze głębiej i znaleźć inne firny, dla których ADC robiło ramie także bazowane na ALT- 1. Podobna uwaga dotyczy ramion ACOS. No, ale to zadanie dla zaawansowanych… Ramię R200 stanowiło seryjne wyposażenie gramofonów Rega Planar 2 lub Planar 3 i jest stosunkowo niedrogie. Następnym krokiem mogłoby być wykorzystanie któregoś z ramion tych firm, ale nowszej generacji już prostych.

Opisane ramiona popularnie występują na portalach aukcyjnych ebay, a egzotycznie także na allegro. Osoby bardziej wyrafinowane technicznie mogą sobie pozwolić na regulację łożysk lub jeśli to potrzebne wymianę przewodów. Co do regulacji to ostrzegam, że pewne elementy pozornie łatwo rozbieralne mogły być potraktowane klejem, więc ich rozmontowanie może okazać się trudniejsze niż pozornie się wydaje, a przed użyciem siły należy wprzódy dobrze się zastanowić. Dużą radość sprawił mi gramofon polski G601f, który wyposażony w ramie Linn Basic LVX spotkałem nie tak dawno na portalu aukcyjnym. Powodem tej radości był fakt, że wreszcie polskie produkty z początkowego okresu produkcji wracają do łask jako, że pod pewnymi względami bija większość dzisiejszych popularnych produktów. Miło, że to powraca, a i rośnie grupa ludzi, którzy nie dają sobie wmówić, że gramofon z tworzywa i tektury jest lepszy od tego z metalu i drewna (no powiedzmy prawdę nie do końca drewna, ale przynajmniej z naturalnym fornirem). Podobnie rzecz ma się jeśli chodzi o pierwsze ramiona stosowane w G6001f , To naprawdę fajna konstrukcja, jeśli tylko ktoś nieostrożny nie potraktował jej zbyt brutalnie.

Żadne późniejsze ramię stosowane w krajowych produktów niestety mu nie dorównuje. Sądzę, że ten temat wróci kiedyś jako oddzielne zagadnienie. To z kolei ramię jest świetnym pakietem startowym do wszelkich własnych konstrukcji.

Wracając jeszcze na chwilę do ramion Linn (i wielu innych), to jedna uwaga praktyczna. Czasem atrakcyjna cena wiąże się z brakiem przewodu łączącego ramię ze wzmacniaczem. I tu pozornie zaczynają się przysłowiowe schody… Szukamy przewodu i może się okazać, że kosztuje tyle co ramię (lub nawet więcej). Jest na to proste lekarstwo: do złącza, które siedzi w ramieniu (męskiego) bez żadnego problemu pasuje środek ze starej wtyczki wizyjnej DIN (damskiej) potrzebne są tylko lutownica, pilnik i 10 minut pracy. Oczywiście sam przewód powinien być przyzwoitej jakości. Niestety, temat przewodów tak modny nie jest moim ulubionym, więc nie będę go rozwijał. Ach no i to jeszcze ważne koszt wtyczki to 2 zet :)

To właściwie wyczerpuje temat gramofonu pozyskanego za umiarkowaną cenę, ale za to na dość przyzwoitym poziomie technicznym.

Trochę ekstrawagancji ?

Przesuńmy się zatem w zbiorze możliwych rozwiązań w stronę „przyzwoicie, ale z odrobiną szaleństwa” Tu niestety nie mam wiele do zaoferowania, bowiem ekstrawagancje niestety kosztują. Ten trend w budowie gramofonów pojawił się nieśmiało w latach jeszcze 70-tych i zawsze stanowił „elitę wyglądu” Pierwszym modelem robionym w jakiejś w miarę sporej skali był o ile dobrze pamiętam chyba Transcriptor Saturn, a kolejne modele pokrewne charakteryzowały się także dość dziwnym jak na one lata wyglądem. (Swoją drogą to firmie tej będącej prawdziwym prekursorem wzornictwa należałoby poświecić oddzielny tekst...) Sądzę, że pójście tym tropem może doprowadzić do jakiegoś rozsądnego cenowo zakupu. Ponadto w latach 80 pojawiła się grupa gramofonów „okrągłych” np. Ariston lub Systemdeck.

Ariston RD 40-2.jpg

Mam taki model Aristona i sprawia mi on sporo radości. Niestety konsekwencją takiego wyboru jest konieczność ciągłej walki z kurzem i bezustanna troska o to, aby ktoś z domowników nie potraktował sprzętu zbyt nieostrożnie. I tu są dwie szkoły, miękki pędzel albo uwięzienie gramofonu w akwarium z plexiglasu. Drugie rozwiązanie jest jednak zwykle toporne i odbiera gramofonowi cały urok.

Tak naprawdę zwolennikom ekstrawaganckiego wyglądu pełną satysfakcję da dopiero zbudowanie własnego niepowtarzalnego gramofonu, o czym spróbuje napisać w następnym odcinku….

CDN.


Tekst przygotował dr inż. Maciej Tułodziecki


Powrót