Polskie gramofony

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj


FELIETON W TRAKCIE PRZYGOTOWANIA - oficjalna premiera niebawem...

Wstęp

Historycznie rzecz biorąc powinienem zacząć od historii fabryki skąd pochodziły polskie gramofony. A różnych typów gramofonów przez kilkadziesiąt lat istnienia powstało tam, około 80. Ta liczba też nie jest łatwa do ustalenia, bowiem na pewnym etapie gramofony różniły się niuansami technicznymi, na tyle drobnymi, że kwestia uznania ich za różne typy jest co najmniej dyskusyjna. Wreszcie występowały zmiany techniczne i technologiczne, co w przypadku ewolucji produktu jest konieczne. Będę się też starał pisać w oparciu o źródła możliwie wiarygodne, a takimi są przede wszystkim same gramofony, ich oryginalne instrukcje użytkownika i instrukcje serwisowe. Jeśli chodzi o gramofony to będę opisywał te, które fizycznie miałem w ręku, co umożliwiło mi wykonanie fotografii. Co do literatury to okazuje się, że pewne obiegowe poglądy ustalane w burzliwych dyskusjach, niekoniecznie pokrywają się z wersją oficjalną czyli wersją producenta. Staram się wreszcie opierać na własnej pamięci jako użytkownika znacznej części z opisywanych produktów, co szczęśliwie pokrywa się ze „Złotymi Latami” tej technologii. Ponieważ pamięć bywa zawodna, mogę się zatem mijać z prawdą w dziedzinie szczegółów, co zapewniam, nie jest intencjonalne.

Dostępne źródła podają informacje, które silnie rozproszone, wyjątek stanowią dwa następujące:

Link do Old Radio

Link do strony Unitra Fan

Prehistoria

Krótkie kalendarium początków (za Wikipedią):

1945 w Łodzi otwarto filie warszawskich Państwowych Zakładów Tele i Radiotechnicznych pod nazwą Łódzka Fabryka Państwowych Zakładów Radio i Teletechnicznych.

1948 łódzki zakład usamodzielnił się, a ponieważ produkował także aparaty telefoniczne, to przyjął nazwę Zakłady Wytwórcze Aparatów Telefonicznych. Oczywiście produkcja innych wyrobów branży elektronicznej była kontynuowana.

1954 uruchomiono produkcję pierwszych seryjnie wytwarzanych gramofonów elektrycznych G-53.

1956 wyprodukowano pierwszy gramofon ze wzmacniaczem lampowym.

1957 przekazano produkcję telefonów do Radomskich Zakładów Telefonicznych.

1958 zakład zmienił nazwę na Łódzkie Zakłady Radiowe

1960 zakład przyjął nazwę Fonica.

1968 zakup pierwszej licencji na gramofony od Telefunkena.

1970 Uruchomienie produkcji pierwszych gramofonów w klasie Hi Fi.

Mimo pojawienia się gramofonów Hi Fi gramofony popularne stanowiły nadal przytłaczającą większość wśród produktów Fonica. Ilościowo wygladało to imponująco:

W samym roku 1970 wyprodukowano ich 274 tysiące i dodatkowo 187 tysięcy gramofonów bez obudowy, przeznaczonych do wbudowania w odbiorniki radiowe.



Lata sześćdziesiąte

Jeśli cofniemy się do lat sześćdziesiątych to okaże się, że w zasadzie mamy do dyspozycji dwa źródła muzyki: radio i płytę gramofonową. Siła rzeczy taśma magnetyczna pomijając zastosowania profesjonalne pełniła tu rolę wtórną. Trochę to przypomina dzisiejsze czasy gdzie źródłem oficjalnym jest płyta CD, a mniej oficjalnym sieć. Lata sześćdziesiąte - to jednocześnie boom muzyki „rozrywkowej” zwanej wtedy muzyką młodzieżową lub big beatem. Wraz z falą zainteresowania tego typu muzyką przychodził wielki głód informacji i łapczywego pochłaniania nowych utworów, poznawania nowych artystów. Do Polskiego Radia muzyka ta wchodziła z dużymi oporami i trochę bocznym wejściem np. dzięki Rozgłośni Harcerskiej. Dla mnie jako słuchacza istotna była treść muzyczna, a jakość dźwięku miała wtedy zdecydowanie mniejsze znaczenie. Bez ograniczeń zaś muzykę tę serwowały rozgłośnie występujące na falach krótkich jak choćby legendarny Luxemburg czy nawet Wolna Europa z audycją „Rande vous o 6:10”. Jaka była tego jakość, to dzisiejsza generacja słuchaczy chyba nie jest sobie w stanie wyobrazić. Drugie źródło stanowiły płyty…. no trudno powiedzieć płyty, muzyka zebrana z radia była nagrywana na taśmę i stanowiła źródło do wydawania pocztówek dźwiękowych. Oczywiście ta technologia jak to się dziś mówi „dedykowana” do innego celu nie spełniała żadnych kryteriów jakości dźwięku. Dla porządku dodam, że pocztówka kosztowała 12 zet i była grubą folią z nagraniem przyklejona do autentycznej pocztówki. Polscy wykonawcy byli obecni głównie w postaci tzw. czwórek które kosztowały o ile pamiętam 30 zet. Duże płyty jedyne dostępne to „dziesiątki” czyli średnicy 10 cali w dziedzinie „big beatu” nie występowały nie wspominając o long-playach. Muzyka utrwalona na płytach musiała pełnić przyziemne cele, bez niej nie mogły się przecież odbywać żadne imprezy (wtedy prywatki). Dlatego gramofony były w większości przenośne, no bo przecież nie wszyscy je mieli, więc na imprezie musiał dotrzeć ktoś z gramofonem. Stacjonarne gramofony były wmontowane w górną cześć obudowy radioodbiorników i klasa uzyskiwanego z nich dźwięku zależała głównie od klasy radioodbiornika. I tu nawet nie było tak źle bowiem 80% objętości radia stanowiła obudowa głośnika (głośników). Głośniki bywały nawet 10 calowe a i egzotycznie zdarzały się elektrostatyczne głośniki wysokotonowe. Sądzę, że w tamtych czasach melomani słuchali muzyki pewnie w filharmoniach a jeśli byli wówczas audiofile, to oddawali się słuchaniu muzyki na wielkogabarytowych odbiornikach radiowych z wbudowanym lub podłączonym gramofonem.

Rzecz jasna istniały oryginalne – przywożone z „ciepłych krajów” płyty gramofonowe. Cena nowego long playa w najpopularniejszym w Warszawie antykwariacie na Hożej wynosiła wtedy 500 zet. Zdarzało się, że przychodziło się, aby przez szybę zobaczyć okładkę najnowszej płyty Beatlesów. Tam widziałem pierwszy raz Rubber Soul i Revolver…

CDN...

Złote lata

Lata siedemdziesiąte - stereofonia

Płyty zachodnie były zwykle stereofoniczne, co wśród entuzjastów powodowało pewien niepokój: czy odtwarzając taką płytę słyszy się całość nagranego dźwięku czy tylko połowę ? Śmieszny problem, ale gdzie w tamtych czasach należało szukać odpowiedzi ? Dochodziło do tego, że płyty stereo traktowane były z niechęcią, a płyty mono na zachodzie stawały się niedostępne Wtedy w PRL pojawiły się pierwsze gramofony stereofoniczne… Jak wynika z kalendarium początek stereofonii w dziedzinie gramofonów, to zakupienie licencji Telefunkena i pojawienie się gramofonu G 500 wyposażonego w stereofoniczna wkładkę piezoelektryczną Uf 50. Zestaw z gramofonem w klasie „zbliżonej do Hi Fi” pojawił się nieco później. Pierwszy raz widziałem go na własne oczy w „salonie” ZURiT róg Marszałkowskiej i Nowogrodzkiej. Sprzęt był toporny. Zestaw składał się z gramofony G 600 wzmacniacza W 600 i kolumn A13, których budowy zupełnie nie pamiętam. Z tego zestawu zupełnie dobrze próbę czasu wytrzymał wzmacniacz W 600 – wzmacniacz lampowy na lampach EL 84. Miałem go w życiu dwukrotnie i darzę go pewnym sentymentem… Stosunkowo łatwo można go nadal kupić, a jedynym praktycznym mankamentem są wejścia/wyjścia DIN. Nie mniej pierwsze wrażenie pozostało: sprzęt wyglądał marnie, pewnie ze względu na dominujące wykończenie – malowanie szarą farbą.


G 600

G 600

Na temat tego sprzętu wiadomo stosunkowo niewiele. Nie wiem czy i na czym ewentualnie był wzorowany. Mnie jego układ napędowy kojarzy mi się najbardziej z Thorensem 124, ale podkreślam jest to skojarzenie raczej luźne. Mamy więc silnik szybkoobrotowy prądu zmiennego, z którego napęd jest krótkim paskiem przenoszony na rolkę pośrednią i stamtąd na rolkę napędową talerza. Gramofon ma stroboskopowe sprawdzanie prędkości obrotowej, która jest regulowana mechanicznie dzięki stożkowej rolce pośredniej. Ponieważ gramofon pochodzi z czasów, kiedy ludzie czytali książki, a co zatem idzie występowała potrzeba pisania książek, to opis tego układu napędowego można stosunkowo łatwo znaleźć w literaturze tematu. Skrzynki do gramofonów wykonywała firma Łódzkie Zakłady Meblarskie Chassis gramofonu przytwierdzone jest do skrzynki prze tuleje gumowe, w moim przekonaniu na tyle sztywne, że nie spełniające roli izolacji od podłoża. Cała skrzynka stoi na gumowych nóżkach, także zapewniających teoretyczną jedynie izolacje od podłoża. To powoduje zwykle skłonność do sprzęgania się na niskich częstotliwościach, a mówiąc skrótowo niemożliwość słuchania niskich tonów przy dużym natężeniu dźwięku. Niestety nie potrafiłem sobie przypomnieć szczegółów budowy ramienia. Aby zatem tę pamięć odświeżyć wszedłem w posiadanie dobrze zachowanych i niemalże kompletnych pozostałości takiego gramofonu. Ramię rozczarowało mnie ze względu na dwa elementy. Po pierwsze regulacja siły nacisku odbywa się przy pomocy sprężyny, co nie jest najlepszym rozwiązaniem. Nacisk może być regulowany do 8 gramów… W handlu gramofon występował z „wkładem dewizowym” w postaci wkładki Shure M44MB, która jak wiadomo ma szansę grać od 1,5 grama. Po drugie nie występuje żadna regulacja wielkości siły antypoślizgowej czyli antiskatingu. Te dwa mankamenty stwarzają potencjalne niebezpieczeństwo przyspieszonego zużywania się płyt gramofonowych. Przypomnijmy warunki brzegowe: Wspomniany Revolver Beatlesów to koszt 500 zet, a skromna emerytura (wtedy) to 700 zet. Jeśli, co dziś jest nie do pojęcia, kupowało się płyty kosztem naprawdę sporych wyrzeczeń, to chciałoby się żeby trwały wiecznie. Oczywiście z G 600 było to dla płyt mniej niszczące niż dawne Bambino i jego pochodne, ale i tak dalekie było od ideału. Zdecydowanie pozytywną cechą G 600 jest bardzo staranne wykonanie talerza i jego łożyskowania z osią o przyzwoitej długości. Ponadto miło zaskoczyło mnie elastyczne zawieszenie przeciwwagi (decoupled coutnerwight). Zestaw G 600 i W 600 to był koszt około 1000 zet, w owych czasach poza moim zasięgiem. Alternatywne rozwiązania to wspomniany wcześniej gramofon (deck) G500 z wkładką piezoelektryczną produkowany na licencji Telefunkena lub czechosłowacki Suprafon czyli eleganckie „Bambino” w wersji sterego i z drewnianą obudową. Korzystałem niegdyś z obu tych gramofonów.

Niestety nie udało się dotrzeć do żadnych materiałów w formie pisemnej, ale mam nadzieję że zrekompensują to zdjęcia.

Fonomaster (WG-610f > G-601fs > G-601A)

Inwazja wzmacniaczy.

Opisany zestaw G 600/W 600 występował w sprzedaży dość rzadko i powiem szczerze widziałem go „na sklepowej półce” tylko raz. Kolejnym etapem było pojawienie się radioodbiorników stereofonicznych: polskich lampowych DSTL-220 i węgierskich: lampowej Halki i tranzystorowego Chopina. Pierwszym polskim stereofonicznym odbiornikiem tranzystorowym była Elizabeth stereo i legendarna Meluzyna. Jeśli ówczesny entuzjasta zdecydował się na zakup któregoś z nich, jako kolejny cel obierał sobie dołączenie gramofonu i magnetofonu. Magnetofon stereofoniczny dostępny wówczas na rynku czyli produkt ZRK o nazwie ZK246 miał wbudowany wzmacniacz i głośniki. To jeszcze można było znieść natomiast gramofon, który wówczas się pojawił nie dość, że miał wbudowany wzmacniacz, to jeszcze w zestawie trzeba było kupić kolumny. Nawet pierwszy „Kasprzakowski” stereofoniczny magnetofon kasetowy M 531 z roku 1975 oferowany był ze wzmacniaczem na pokładzie…. Dlatego opis gramofonów Fonomaster zaczynamy od wersji ze wzmacniaczem.

Fonomaster WG-610f

Ramię Fonomaster

Fonomaster 76


G-601fs


G-601A

Porównanie wersji 601fs i 601A

DSC06814a.jpg

G 601A

Daniel G-1100fs


Bernard G-603

G-8010

Adam G-424

Lata chude

Wiega 3P 110 (Unitra 602C)

Epilog

Spojrzenie z punktu widzenia XXI wieku

Dodatki

Polskie ramiona z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dla potrzeb DIY

Ta zakładka istnieje w dziale ciekawostki i przeznaczona jest głównie dla tych, którzy sami budują gramofony.

W myśl wcześniej przedstawionej zasady skoncentrujemy się na polskich ramionach, które nadają się do wykorzystania w konstrukcjach DIY. Drugim kryterium jest to, że są to ramiona wykonane z metalu (no powiedzmy w 99,9% z metalu) W tym celu wytypowałem trzy ramiona, które spróbuje opisać dokładniej. Nie będę wnikał w drobniejsze szczegóły drobnych różnic występujących przy okazji różnych odmian tych ramion.


Ramię Fonomaster

Ramię Daniel

Ramię Bernard


Tekst przygotował dr inż. Maciej Tułodziecki



Powrót