SN-50

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj

Wstęp

Od jakiegoś czasu na rynku można ponownie dostrzec wyroby sygnowane marką „Unitra”. W końcu i w moje ręce wpadł taki wyrób. Są to słuchawki SN-50, a dokładniej dość dokładna replika słuchawek SN-50 z lat 70-tych XX w.

Tekst powstał na jesieni, jednak redakcja postanowiła poczekać z publikacją do stycznia, aby nie sprawiać wrażenia w sezonie prezentowym, że tekst jest w jakiś sposób sponsorowany (nie jest!).

Przyznam się, że wiele lat temu posiadałem oryginalne słuchawki SN-50, więc niniejszy artykuł będzie stanowił nie tylko próbę opisania współczesnych słuchawek, ale będzie zawierać również pewne odniesienia do oryginalnego produktu (niestety z pamięci).

Widok ogólny.

Jakość wykonania

Pierwsze wrażenie jest dobre. Może nawet bardzo dobre.

  • Tworzywo – Co prawda oryginalne SN-50 było wykonane z tworzywa zawierającego troszkę więcej barwnika, więc nie obserwowało się rozjaśnienia na krawędziach elementów słuchawek, ale generalnie może być, nie ma tragedii.
Duże logo w stylu retro. W mojej oryginalnej sztuce go nie było. Widać "zaświecenia" na krawędziach.
  • Stelaż – Wydaje się, że oryginalne SN-50 były wykonane z drutu o trochę innej charakterystyce. Obecnie drut jest chyba trochę sztywniejszy.
  • Przewód – Oryginalny przewód był dużo grubszy i wzmocniony sznurkiem ;) Ten zastosowany obecnie, w tekstylnym(?) oplocie, nie budzi zaufania. Przewód ma wraz z oplotem średnicę ok. 2-2,5 mm. Biorąc pod uwagę, że w środku są co najmniej 3 kable (wraz z mikrofonowym), zakładam że ekranowane, to nie wiem jak długie życie będzie miał ten przewód – ale to się okaże dopiero w dalszej eksploatacji. Czytając opinie użytkowników w sklepach internetowych, przewód jest pewnym problemem. Długość przewodu jest dostosowana do użytku z telefonem umieszczonym w kieszeni. Czyli ok. 1,2 m. Do podłączenia sprzętu audio-stereo hifi ;) niewątpliwie niezbędny jest przedłużacz.
Sposób wyprowadzenia przewodu ze słuchawek też może budzić kontrowersje.
  • Wtyczka – Wtyczka mini-jack z 4 stykami (czwarty styk dla mikrofonu). Wtyczka zaprojektowana jest pod kątem użytkowania z telefonami. Prawie jej nie ma. W wypadku podłączenia do sprzętu audio wymaga albo przejściówki, albo eksperymentalnego ustawienia - trzeba trochę ją wysunąć – znaleźć optymalne położenie w którym wszystko kontaktuje jak trzeba. Przy wtyczce w zasadzie nie ma żadnego rozwiązania które by zapobiegało łamaniu się przewodu na jej krawędzi. Kawałek odlanej plastikowej plecionki, a w zasadzie „karburacji”(?), nie jest elastyczny. Tutaj niebezpieczeństwo wystąpienia awarii w szybkim czasie jest moim zdaniem spore. Amatorom od razu proponuję racjonalizację tego połączenia poprzez „nakręcenie” w tym miejscy sprężynki od długopisu :) Taka prosta modyfikacja nie pozbawi użytkownika gwarancji, a znacząco zmniejszy niebezpieczeństwo wystąpienia awarii. Podobnie słabo wygląda połączenie przewodu z mikrofonem, ale w tym miejscu przewód zwykle nie jest aż tak bardzo maltretowany. W każdym razie podczas domowej eksploatacji, gdy przewód nie prowadzi gdzieś pod okrycie wierzchnie.
Zmodernizowana przy pomocy sprężynki wtyczka.
  • Muszle – Muszle wyraźnie różnią się od oryginalnych materiałem obszycia. Oryginalne obszycie poduszek muszli w SN-50 nie było obszyciem :) - było wykonane ze zgrzanych ze sobą z dwóch kawałków folii PVC(? a może z winylu?). W nowych słuchawkach jest to rodzaj pluszu lub weluru. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wykonanie muszli jest mało staranne, ale z czasem ten „design” można docenić. Spowodowane jest to przede wszystkim tym, że te słuchawki zostały pozbawione podstawowej wady oryginalnych SN-50, czyli przegrzewania się uszu użytkownika. W oryginalnych muszlach SN-50 trudno było wytrzymać dłużej niż pół godziny. W nowych muszlach po prostu jest OK.
Muszle też mają w środku nadruk (w oryginale była tylko gąbka w kolorze "naturalnym").

Jakość dźwięku

Nie robiłem pomiarów. „Na ucho” jakość dźwięku jest bardzo dobra i nie odbiega od innych relatywnie dobrych słuchawek zamkniętych. Pytanie tylko, czy te słuchawki są zamknięte? Jest tu pewna wątpliwość, ponieważ w moim subiektywnym odczuciu stopień izolacji użytkownika od otoczenia jest tak naprawdę dość niewielki. Tzn. słuchawki są zamknięte z formalnego punktu widzenia. W praktyce jednak jest niezupełnie tak, a w każdym razie tego nie słychać, a w zasadzie słychać :) Dzieje się tak zapewne z uwagi na niewielką grubość izolacji i brak zewnętrznej obudowy. W tym kontekście można by powiedzieć, że jak na słuchawki otwarte jakość dźwięku jest naprawdę rewelacyjna (łącznie z basami). Niezbyt skuteczna izolacja od otoczenia mi akurat odpowiada, ale osoby które liczyły na większe wyciszenie mogą być zawiedzione.

Mówiąc o jakości dźwięku należy jeszcze wspomnieć o mikrofonie. Jest na stałe zamocowany na przewodzie, ok. 20cm od słuchawek. Wyposażony jest w przycisk funkcyjny służący do odbierania i kończenia rozmów. Nie testowałem go z telefonem (w zasadzie w ogóle nie testowałem tych słuchawek z telefonem – zrobił to kolega). Warto natomiast zwrócić uwagę, że mikrofon działa również z komputerami PC, chociaż parametrami „nie powala na podłogę”.

Mikrofon wygląda bardzo typowo.

Cena

Słuchawki są na rynku od jakichś 2-3 lat. W momencie premiery kosztowały ok. 250zł. To sporo. Jednak obecnie (jesień 2017) można je bez problemu nabyć drogą kupna już za ok. 60zł. To bardzo dobra cena, mogąca jednak świadczyć o tym, że mamy do czynienia z końcówką serii i wyprzedażą magazynu.

Co mi się nie podoba

Pierwsza sprawa to mikrofon na kablu. W moim wypadku nie ma żadnego zastosowania. Gdybym go potrzebował, to dużo bardziej bym wolał mikrofon wzorowany na oryginalnym. Nawet za dopłatą. Niewątpliwie wyglądał by „kultowo” lub nawet „kosmicznie”. Druga sprawa to przewód, który jest zbyt krótki i delikatny. Dla mnie, subiektywnie, dla moich zastosowań, powinien być z metr lub półtora dłuższy. Wydaje się, że przewód jest chyba nawet trochę za krótki, gdyby ktoś chciał korzystać ze słuchawek podłączonych do telefonu umieszczonego np. w bocznej kieszeni marynarki lub płaszcza. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że po części te obydwie sprawy biorą się z dostosowania słuchawek do wykorzystania z telefonami (może jestem za wysoki lub za stary ? ;) ). Z drugiej strony, nigdy nie widziałem nikogo na ulicy z takimi słuchawkami i nie jestem pewien w jakich Klientów i segment rynku ten produkt był tak naprawdę „wycelowany”.

Podsumowanie

Słuchawki mają swoje wady (przewód, wtyczka). Mają też nietypowy design – jest to w końcu replika SN-50. Użytkowo, podłączone do zestawu audio (z przedłużaczem) lub komputera w moim odczuciu sprawdzają się bardzo dobrze. Słuchawki zapewniają też pełen „look&feel” z „epoki Gierka” :) (SN-50 weszły do produkcji chyba w 1974 roku!). Także drobne zmiany w projekcie, jak np. umieszczenie logo w dodatkowych miejscach, są pozytywne (moje oryginalne SN-50 były całe szare). Poza tym te słuchawki, jak dla mnie, są po prostu wygodne. Należy podkreślić, że w aktualnej cenie słuchawki mają naprawdę rewelacyjny stosunek jakości do ceny. Jeżeli pogodzimy się z wymianą lub naprawą przewodu w perspektywie jakichś dwóch lat, to spokojnie można je polecić wszystkim użytkownikom zestawów audio-stereo, w szczególności marki Unitra ;) oraz pasjonatom techniki retro.

Jeszcze raz widok ogólny. Oczywiście talerz gramofonu to nie miejsce do kładzenia czegokolwiek oprócz płyt. Słuchawki znalazły się na nim tylko w celu zrobienia zdjęć.


Tekst przygotował: dr inż. Szymon Dowkontt.


Powrót do "Strony głównej"


Powrót do "Wydania 2018"