Perły z lamusa czyli nostalgia kontra zdrowy rozsądek: Różnice pomiędzy wersjami

Z Technique.pl
Skocz do: nawigacja, szukaj
(G600)
(G600)
Linia 62: Linia 62:
  
 
Dla potwierdzenia powyższych obserwacji skonfrontowałem jeszcze G600 z popularnym gramofonem ERA Który w ramię ME był wyposażany bardzo często.
 
Dla potwierdzenia powyższych obserwacji skonfrontowałem jeszcze G600 z popularnym gramofonem ERA Który w ramię ME był wyposażany bardzo często.
Zresztą ERA jest jak wynika z moich doświadczeń najmniejszym gramofonem świata (oczywiście przy spełnieniu warunku 12 calowego talerza)[[File:G600 vs Era-1.jpg|256px]][[File:G600 vs Era-2.jpg|256px]][[File:G600 chassis vs Era-1.jpg|256px]].
+
Zresztą ERA jest jak wynika z moich doświadczeń najmniejszym gramofonem świata (oczywiście przy spełnieniu warunku 12 calowego talerza).
 +
 
 +
[[File:G600 chassis vs Era-1.jpg|256px]]
 +
 
 +
[[File:G600 vs Era-1.jpg|256px]]
 +
 
 +
[[File:G600 vs Era-2.jpg|256px]]
  
 
===W600===
 
===W600===

Wersja z 13:09, 17 paź 2022

Cud licencji - zbawienie czy klęska

Ten tekst jest mocno subiektywny, ponieważ opiera się na Moich osobistych refleksjach, a te opierają się z kolei na moich osobistych wspomnieniach. Wszystko zaczęło się od muzyki, której praktycznie słucham "od zawsze". Słuchałem jej ze źródeł jakie wtedy były dostępne. Nie wracać, do czasów starych odbiorników lampowych podkreślając jedynie, że był to dźwięk monofoniczny. Tak stereofonię można było znać jedynie z opowiadań lub nielicznych domów gdzie ktoś przywiózł sprzęt z ciepłych krajów i mógł się raczyć dźwiękiem z dwu głośników. Wiadomo było ze stereofonia istniała bowiem płyty które docierały do Polski były jak najbardziel stereo (also palyable mono). Tak czy inaczej były traktowane z dużą rezerwą, co najmniej jako podejrzane. Byli nawet tacy, którzy twierdzili, że odtwarzanie ich na gramofonach mono psuje dźwięk i wrażenia z odsłuchu są niepełne. Wreszczie gdzieś na początku lat 70-tych pewnego dnia zobaczyłem na własne oczy zestaw stereofoniczny stojący w sklepie ZURiT-u na ulicy Marszałkowskiej nieopodal słynnego pawilonu Cepelii. Zestaw ten zrobił na mnie wrażenie niesłychanie topornego i paskudnego z wyglądu. Był też jakoś koszmarnie drogi... Zapamiętałem na całe życie gramofon koloru socjalistycznej rzeczywistości wraz ze wzmacniaczem pasującym do niego kolorem. Kolumny chyba stały na nóżkach i miały kolor mahoniowy (ulubiony kolor meblarzy z Wyszkowa) z takniiną maskownicy jasno żółtą... Z tego co to grało i jak grało nie pozostał mi w pamięci nawet okruszek...

Przy okazji tego wspomnienia chciałbym się zastanowić jak ten sprzęt wyglądałby dzisiaj i czy obronił by się w XXI wieku w świetle dzisiejszych wymagań. Innymi słowy rozważyłbym zagadnienie:

Pierwszy polski sprzęt stereofoniczny vs sprzęt XXI wieku

Przejdźmy może do szczegółów:

Ów sprzęt, który widziałem w sklepie ZURiTu około 50 lat temu to był:

Gramofon G600,

Wzmacniacz W600

Kolumny (najprawdopodobniej) A12.

G600

Gramofon G600 był już opisywany na stronie technique skrót informacji poniżej

G600 skrót

W tzw międzyczasie trafil do mnie ładny egzemplarz G600 i juz na zawsze zamieszkał w skansenie. Ponieważ poprzednio przy opisie tego gramofonu pokazano dużo szczegółów technicznych, przeto teraz tylko kilka poglądowych zdjęć ukazujących całe piękno tego gramofonu.

G600 z pokrywą-1.jpg G600 z pokrywą-2.jpg G600 bez pokrywy-1.jpg G600 - logo.jpg G600-krążek centrujący.jpg G600-wkładka.jpg G600 przełącznik.jpg

Obserwowanie G600 w moim skansenie sprawia mi trochę radości, ale jednocześnie skłania do refleksji "Dlaczego te gramofony nie maja drugiego życia ?" Ubierając to pytanie w szczegóły... Dlaczego gramofony mocno przeciętne typu np Lenco L75 potrafią się pojawić w nowej szacie (i nowej cenie) a G600 nie ?

Ponieważ udało się pozyskać chassis od tego gramofonu, to wykonanie koiku podstawowych pomiarów okazało się banalne... W pierwszym kroku w miejsce łozyska talerza został włożony(ciasno) kawałek wałka z nakiełkiem co pozwala na wygodne zmierzenie odległości ramienia z dokładnością powiedzmyw żargonoie fachowców "do dychy" Większa dokładność jest tu zbędna bowiem i tak mocowanie wkładki zawsze jest z luzem zarówno liniowym jak i kątowym i może powodowac bład większy niż przysłowiowa "dycha". Potem należało już tylko położyć typowy szablon mocowania ramienia od ramienia SME serii 3009 (a więc z epoki). Na pierwszy rzut oka widać, że ramię G600 jest "krótkie" (parametrów fabrycznych nie udało się zdobyć) i na ramie "standardowe" czyli umownie 9 calowe po prostu nie ma miejsca.

G600 chassis -1.jpg G600 chassis z szablonem-0.jpg G600 chassis z szablonem-1.jpg

Aby więc w G600 tchnąć drugie życie trzeba by ten mankament przezwyciężyć. Oczywiście jest to wykonalne, ale wymagać będzie trochę pomysłowości :) Mam w planie wykonanie tej operacji, ale jej opis to będzie już całkiem opowieść...

Dla potwierdzenia powyższych obserwacji skonfrontowałem jeszcze G600 z popularnym gramofonem ERA Który w ramię ME był wyposażany bardzo często. Zresztą ERA jest jak wynika z moich doświadczeń najmniejszym gramofonem świata (oczywiście przy spełnieniu warunku 12 calowego talerza).

G600 chassis vs Era-1.jpg

G600 vs Era-1.jpg

G600 vs Era-2.jpg

W600

Kolumny lat 70-tych

Fragment dotyczący kolumn jest w znacznej mierze poświęcony temu czego można było słuchać zanim do koncernu we Wrześni wkroczyła licencja Pioneer, która trwa do dziś. Skoro tak trwa od niemal 50 lat, to rzecz jasna jej baza odpowiada poziomowi konstrukcji z tamtych lat, choć trzeba obiektywnie przyznać, że jest przez te lata twórczo rozwijana. Rozwój tej licencji nie jest jednak celem tego opracowania...

Między stereofonią lat pionierskich a stereofonią późniejszą od czasów Meluzyny w górę istnieje jedna zasadnicza różnica, którą ujmuje magiczne i popularne dziś słowo TARGET. Otóż trafiamy na czas gdzie pod strzechami mieszkały radia rodem z Diory i gramofony "typu Bambino" Sprzęt lepszy "targretowany" był dla odbiorcy zbiorowego, miał zatem zamieszkać w szkołach domach kultury, świetlicach itd Nikt raczej nie "targetował" tego dla indywidualnego użytkownika. Mogą to zapewne potwierdzić kolekcjonerzy, ile z cudem odzyskanych sprzętów ma numery inwentarzowe jakiegoś przybytku kulturalno-oświatowego. Nie było zatem aż tak istotne, że był to sprzęt drogi, skoro dobroczynny ustrój sprzedawał go sam sobie... Jeżeli popatrzy się np na głośniki sprzed ery Pioneera. Były raczej "polską odpowiedzią na produkty Goodmansa niż czymś co miało byc produkowane tanio i masowo w myśl raczkującej już wówczas zasady:"Będzie tylko trochę gorzej ,ale za to dużo taniej"

Popatrzmy dla przykładu na głośniki 12 calowe wówczas pod symbolami GD 30/10 lub GDS 30/10 to oznaczenie pozostało z nami do dziś i oznacza Głosnik Dynamiczny 30 cm średicy i 10 W mocy. Omawiane głośniki wyglądały tak


GD30-10fronty-1.jpg

GD30-10 bok-1.jpg

GD30-10 tyl-2.jpg

GD30-10 tyl-3.jpg

GDS30-10 tył-1.jpg

GD30-15 vs GDS30-10 tyły-1.jpg

Po wkroczeniu licencji pioneera pojawiła się nowa wersja GDS-a Mocniejsza o 5W ale nadal przeznaczona do wzmacniaczy lampowych z wyjściem 15 Ohm

GDS30-15.jpg

ten egzemplarz jest nieco ułomny, konstrukcja z której został pobrany wymagała podcięcia kosza, co wszakże na porównanie wyglądu nie wywiera wpływu...

Porównanie głośników sprzed licencji i po licencji wyraźnie pokazuje że pod względem konstrukcji i jakości wykonania był to krok wstecz, ale mógł się zmienić "target". Może zdolny marketingowiec mógłby przekonać nabywców, że kosz lany jest gorszy od klepanego, a magnes Alnico od ferrytowego, ale ja osobiście marketingowcom z zasady nie ufam. Target licencyjny miał już odpowiednio zamożny portfel i mógł sobie na tym głośniku wyrzeźbić np. "piecyk do gitary". Mamy więc produkt licencyjny, który produkowany radykalnie taniej mógł w znacznych ilościach trafić pod strzechy.

GD30-15 vs GDS30-10 fronty-2.jpg

GD30-15 vs GDS30-10 tyły-2.jpg

GDS30-15 vs GDS30-10 tyły-3.jpg